Mój radar jak i rok wcześniej ustawiony był na klasyczne Mercedesy (a jakże!) a szczególnie na model, który jest moim motoryzacyjnym marzeniem, celem, ideałem. Mowa o W113 nazywanym Pagodą. Podczas MotoClassic odbywał się ogólnopolski zlot właścicieli tych dzieł sztuki na kołach. Dodam, że kilka dni przed wydarzeniem jadąc z Wrocławia do Świebodzic, przed Strzegomiem spotkałem na trasie kondukt składający się z SLa (następcy Pagody) i aż 9 egzemplarzy ukochanej Pagody. Co to była za podróż w tak doborowym towarzystwie!
Poza tym na wystawie wiele klasyków, różnych marek. W końcu był i SAAB i w dodatku był Sonet w pięknym stanie. Zresztą sami zobaczcie co można było spotkać podczas spaceru na terenie Zamku Topacz.
Podobało mi się też stoisko Alpine, z premierą nowej A110 – muszę powiedzieć, że naprawdę ładne autko.
Tym sposobem przejdę do rzeczy, która nie do końca podobała mi się w tej edycji: za dużo nowych samochodów. Rozumiem wystawienie się salonu (reklama), ale już grupa Volkswagena przesadziła, wystawiając prawie każdy model Audi a dosłownie 2 czy 3 klasyki. Nie taki jest cel imprezy.
Poza tym polecam, ale na następną edycję koniecznie kupcie bilet wcześniej przez Internet – kolejka była baaaaardzo długa.
Na szczęście bloger ma pewne przywileje i udało się ją pominąć 🙂