Mercedes świeci

Zacząłem delikatnie od sklejenia na nowo reflektora, który parował od środka po każdym myciu. Klej się już wykruszył (nawet nie musiałem na siłę odklejać klosza od obudowy), więc bezbarwny silikon w ruch i wszystko ładnie zaklejone. Oczywiście przy demontażu lampy nie mogło obyć się bez przygód – przez przypadek wylał mi się pod samochód cały płyn do spryskiwaczy.

Po tej wymianie, samochód zaczął gorzej odpalać, na wolnych obrotach źle pracować i wydawać dziwne dźwięki przy drzwiach kierowcy. Myślałem, że daje o sobie znać regulacja wtrysku mechanicznego K-JET, która jest do zrobienia od początku jak mam Mercedesa. Jak się okazało przyczyna była inna – niespodziewana. Ale o tym za chwilę.

Przyszedł czas badania technicznego, którego… nie przeszedł. Powód? Cieknące paliwo. Na szczęście okazało się, że powodem tej groźnej awarii była błaha podkładka przy pompie paliwa, która poluzowała się ze starości i przepuszczała ciecz. Sprawa ogarnięta przez mechanika. Zostawiając mu auto pokazywałem mu co sie dzieje przy odpalaniu i podczas luźnej rozmowy wspomniałem, że ogarnąłem ten reflektor. Zainteresował się tematem i chciał zobaczyć jak lampę podłączyłem.

Okazało się, że regulacja wysokości padania światła obsługiwana jest przez podciśnienie, które dostarcza specjalny przewód. Podłączając lampę musiałem go nie docisnąć, co spowodowało nieszczelność w układzie i problemy na wolnych obrotach. Nawet badanie w SKP pokazało, że silnik dostaje za dużo powietrza.

Wszystko to przez niepoprawne podłączenie lampy – przez kilka dni nie mogłem w to uwierzyć 🙂

Mercedes hamuje

Kolejna sprawa to hamulce. Auto hamowało, ale bez szału, więc po obejrzeniu filmiku na YouTube i zakupieniu świeżutkich klocków przystąpiłem do działania z osią przednią. Dobrze, że przystąpiłem, bo stare klocki rozsypały mi się w rękach przy wyciąganiu. Nówki założone, szybko się dotarły i hamują.

Pora na tył. Zaopatrzony w nowe klocki i bolce z blaszkami (taka konstrukcja tylnych zacisków) zadowolony poszedłem do garażu. Koło zdjąłem i podziwiam… rdzę. W moje oczy rzucił się ubytek w zacisku przy wyjściu bolca trzymającego klocki. Spasowałem – nawet jakbym to rozebrał to nowy bolec nie miałby się już czego trzymać.

Po inspekcji tarcz stwierdziłem, że czas na nie, więc do kompletu z zaciskiem kupiłem nowiutkie tarcze TRW (ok 150 zł za dwie, więc koszty nie duże) oraz używany zacisk i udałem się do znanego wrocławskiego garażu Eskadry Dolnośląskiej, obsługiwanego przez Jakuba. Wraz z Kubą od jakiegoś czasu męczymy hamulce w SAABie (coś tam dziwnie buczy przy hamulcach po ich wymianie w tamtym roku, chociaż już ustaje), a sam Kuba buduje prawdziwego sleepera (przedliftowy SAAB 9-5), o którym niedługo na blogu (jak tylko wyjedzie na ulice).

Pod uważnym okiem mistrza przystąpiłem do wymiany tarcz. Mercedes ma 26 lat jak wspominałem i tylnych hamulców już dawno nikt nie ruszał, więc wyobrażacie sobie zabawę że śrubami od zacisków i samym zdjęciem starych tarczy. W końcu się udało i nowe tarcze, wraz wymienionym zaciskiem są na swoim miejscu. Po zdjęciu jednej z tarcz okładziny szczęk hamulca ręcznego wysypały mi się z niej. Następna naprawa to hamulec ręczny. Akurat na zimę….

To wszystkie prawie sam! Kuba pomógł mi trochę ze śrubami gdy już cierpliwość mnie opuszczała i oczywiście z odpowietrzaniem układu po wymianie zacisku.

Teraz Mercedes hamuje lepiej i na jednym tylnym kole ma 50 KM więcej – wszak czerwony zacisk!

Mercedes dmucha

Pora na dmuchawę wnętrza – problem dość częsty w W201. Objawy były takie, że dmuchawa coś tam powiewała, ale towarzyszyło temu bardzo nieprzyjemne skrzypienie, więc po chwili trzeba było ją wyłączyć. W sumie i tak sama z siebie przerywała pracę.

I znów kilka filmików na YT i zabrałem się do pracy demontażu starej dmuchawy. Sprawa nie była aż tak prosta, ponieważ aby się do niej dostać, trzeba było zdemontować całe podszybie wraz z mechanizmem wycieraczki. Trochę szarpania plastików i wyszła. Rzeczywiście cała poluzowana i cieżko chodząca.

Ta mała rozbiórka była świetną okazją do wyczyszczenia całego syfu, który zalegał w zakamarkach pod szybą – auto chyba stało dużo pod jakimś drzewem iglastym.

Nowa dmuchawa, za nieco ponad 100 zł kupiona i zamontowana. Komfort podróży bez porównania – człowiek zdaje sobie wtedy sprawę jak takie proste rzeczy (a tak naprawdę ich brak) wiele znaczą!

SAAB nie został bez opieki

Jednak moja przygoda z mechaniką nie ogranicza się do napraw przy Mercu. SAAB jakiś czas temu zdecydował, że będzie mu coś pukało i będzie miał lekki luz na kierownicy. Podejrzenie padło na luz na kolumnie kierowniczej – wyczuwalny przy krzyżaku wchodzącym do maglownicy.

Tak więc, pod okiem Kuby przystąpiłem do rozbiórki części kokpitu i wyciągnięcia kolumny kierowniczej. Po dłuższej chwili udało mi się to. Co prawda nie było to potrzebne jak się okazało (najprawdopodobniej maglownica jest do wymiany), ale doświadczenia w rozbieraniu nigdy za wiele. Poza tym dobrze poznaje się samochód przy takich akcjach.

Kilka słów na koniec

Muszę przyznać, że 190E jest naprawdę fajnym autem na co dzień. Jazda po mieście to przyjemność. Tak naprawdę wolę nim pomykać po Wrocławiu bardziej niż SAABem. Manewrowanie na parkingu to bajka, a widoczność na wszystkie strony pełna. Jedynie na trasie przegrywa z SAABem, który jest bardziej cichy i komfortowy.

A samo grzebanie przy samochodzie? Wiele z Was powie, że nic tam wielkiego nie zrobiłem, jakieś tam pierdoły. Może i tak, ale dla mnie i tak to już dużo. Człowiek zyskuje trochę pewności siebie jak samemu coś uda się zrobić. Więc jeżeli masz tylko chęci i trochę miejsca polecam coś samemu podłubać przy samochodzie. Najlepiej przy czymś mało ingerującym w bezpieczeństwo jazdy, a przy grubszych sprawach warto zapytać kogoś z wprawą czy nie zerknie na to co robimy.

Frajda ze zrobienia czegoś samemu bezcenna!

Do usłyszenia!