Dzisiaj o wspomnianej klasie G. Aucie, które za życia stało się kultowe. Produkowana od 1979 roku terenówka, początkowo wół roboczy o świetnych właściwościach terenowych, stała się luksusowym SUVem, który w dalszym ciągu poradzi sobie w terenie.
SUVów nie cierpię, nie kryję tego, ale są pojedyncze sztuki, którymi mógłbym jeździć: Range Rover, nowe XC90 i właśnie klasa G.
Zawsze gdy słyszę wiadomość, że wychodzi nowa generacja, najpierw się boję, że utraci swoją oryginalność i styl, że zastąpią ją czymś w rodzaju GLE, albo (o zgrozo!) GLE Coupe. Na szczęście, Niemcy tylko szlifowali projekt przez te wszystkie lata i tak samo jest z nową generacją.
Co prawda zmiany, patrząc na ostatnie generacje, są dość znaczące, ale jest to dalej dobrze znane G-classe. Dalej kompetentne w terenie, porządnie zbudowane i stylowe.
Silniki? Dizlami głowy sobie nie zawracam. Pierwszy sensowny motor to G500 – 4-litrowe V8 biturbo o mocy 422KM. Dla bardziej wymagających jest oczywiście AMG czyli G63 z tym samym silnikiem co wersja G500 ale o mocy 577KM. Przekozak!