Jeszcze nie ochłonęliśmy po tym, jak P1 pokazała na co ją stać, a McLaren zaczął już ujawniać informacje na temat kolejnego modelu. 650S – szumnie zapowiadany przez brytyjskiego producenta, kolejny supersamochód. Zgodnie z zapowiedziami, mieliśmy być świadkami narodzin modelu, który zapewni powiew świeżości.
Przekazane informacje, poza zdjęciami, nie mówią wiele – wszak, oficjalna prezentacja McLarena 650S nastąpić ma, na najbliższych targach motoryzacyjnych w Genewie. Jednakże ze strzępów wiadomości, które przedostały się do nas, wyłania się obraz na pozór całkiem niezłego samochodu. 650 KM (co akurat można łatwo wywnioskwoać po nazwie modelu, która swoją drogą nie jest oszałamiająca) otrzymywane z V8 o pojemności 3.8 litra, całkiem niezła sylwetka stanowić mogą o tym, że McLaren 650S będzie naprawdę fajnym samochodem.
Ale nie będzie. Dlaczego? Bo patrząc z przodu, nie wiem czy to McLaren P1 czy ów 650S. Z kolei zerkając z tyłu zdaje mi się, że widzę MP4-12C (co za głupia nazwa – dlaczego nie PGJ-130-334-GB?!). Przecież zespawanie dwóch różnych modeli samochodu ze sobą, a raczej wyrzeźbienie czegoś, co ma wyglądać jak wspomniane, nie jest dobrym pomysłem. P1 to już nawet nie supersamochód. To najczystszy wichajster mogący łamać bariery współczesnej fizyki, dzięki swoim osiągom. Z kolei 12C to już wysłużony model, nigdy – moim zdaniem – nie zapadał w pamięci. Do tego, karmiono nas zapewnieniami, że 650S będzie przełomowy. Że będzie unikalny. A co się okazało? Parafrazując pewnego mieszkańca Torunia, można rzec, że “oszukaly mnie, banda dysydentów!”.