W miniony weekend we Wrocławiu odbyła się bardzo fajna impreza motoryzacyjna. Na tyle ciekawa, że przyciągnęła rzesze zainteresowanych motoryzacją mniej lub bardziej. Mowa o corocznym Motoclassic.

Zaczęło się od pokazu samochodów w centrum stolicy Dolnego Śląska. W programie znalazł się przejazd z Opery Wrocławskiej do samego centrum. Ja miałem okazję na przedsmak pod Urzędem Miejskim przy Placu Nowy Targ. Przyjechało tam małe stadko Mercedesów – kilka pięknych SL i poprzedników S-klasy. Do tego ślicznie utrzymane Mustangi a nawet, guess what!, Dacia 1300! Ciekawostką był prawdziwy wypatroszony wojskowy Hummer H1.

Zamek w Topaczu

Jak już wspomniałem piątek w centrum Wrocławia był przedsmakiem pełnej imprezy. Imprezy dwudniowej, która ściągnęła pod zamek Topacz chmury zainteresowanych.

Co można było zobaczyć? Wiele klasyków z różnych lat. Od początku 1910 (w tym Ford Model T i niezliczone Rollsy) aż po samochody z lat 90 czy 00. Nie jestem wielkim fanem klasyków dlatego moją uwagę przykuwały youngtimery, które jak pewnie zauważyliście zaczęliśmy coraz bardziej lubić na naszym blogu. Spodziewajcie się większe liczby recenzji.

I tak wymieniając kilka ciekawych kąsków: piękne BMW 3.0 CS, bardzo ciekawa BMW L7 (przedłużana seria 7), potężna Corvette Stingray, diabelski Dodge Charger R/T. Do tego rząd wielkich krążowników z Ameryki, ale też i Rollsów z Wielkiej Brytanii.

Swoje miejsce na polu miała również epoka PRL – ładnie zachowanie Fiaty 125p, złowroga Wołga czy przedziwna Multipla.

Osobny namiot miała grupa Volkswagena z autami marek Audi, Porsche oraz oczywiście VW. Mieliśmy możliwość posiedzieć w VW CC, Audi SQ5 czy to też w nowym Golfie GTI. Porsche pokazało nowego Macana i 911 w wersji Targa. Do tego kilka starszych VW w tym ładny Golf I Cabriolet oraz pięknie zachowane pierwsze Scirocco.

Nie zabrakło również aut nowych. Swoje stanowiska miały takie marki jak Jaguar wraz z Range Roverem, Toyota, Grupa VW oraz Mini z Mercedesem. Ten ostatni zdeklasował dla mnie cały pokaz prezentując wartego 2 mln złotych Mercedesa G63 AMG 6×6. Potężne cudo!

Podsumowując

Mógłbym wymieniać wszystkie napotkane samochody i atrakcje, ale na taką imprezę po prostu warto się wybrać. W Waszych żyłach nie musi płynąć benzyna, ani nawet nie musicie znać każdego samochodu stojącego w pokazie. Nawet ja wielu nie znałem. Ale warta uwagi jest pasja jaką obdarzają właściciele te motoryzacyjne cuda (nie zawsze cudne technicznie). Każde z nich pieczołowicie przygotowane na to by publiczność je podziwiała.

Czego żałuję? Nie widziałem Krzysia Ibisza…