Trochę historii

Zapytaj dowolną osobę, rozróżniającą z grubsza E30 od E92, z czym kojarzy rzeczoną E30, a z pewnością odpowie Ci, że z rdzą, złym stanem technicznym oraz panami lubującymi się w ubiorze dresowym oraz łysych fryzurach. Jednym słowem – dres wagon. Utarło się, że pierwsza lepsza E30, którą spotkamy na naszych drogach będzie albo po tuningu, albo z zardzewiałymi progami, krzywo wyklepaną maską, albo z turbo spojlerem. Jednym słowem wiocha na kołach.

Jednakże, parafrazując pewien zarzut co do mężczyzn – czyż nie ma już prawdziwych E30?! Czy ten samochód jest z góry przeznaczony mentalnym dresom? Czy naprawdę nie można uświadczć frajdy z jazdy tymże modelem BMW, który zarazem będzie samochodem nie skażonym żadnymi przeróbkami/instalacją LPG?

No dobra, zanim odpowiem na to pytanie, postaram się trochę naświetlić sam samochód. Jego produkcja rozpoczęła się w roku 1982 i trwała nieprzerwanie aż do roku 1994, co w sumie daje całkiem długi okres produkcji. Dostępne były wersje nadwoziowe: sedan, touring (kombi), coupe, cabrio. Wersje silnikowe oferowały pojemności od niecałych 1600 cm^3 aż do 3 litrów.

W aucie montowano silniki zarówno ze skrzynią biegów manualną jak i automatyczną. Elektryczne lusterka, szyby, wspomaganie kierownicy, klimatyzacja, ABS – to wszystko było osiągalne, co jak na owe czasy stanowiło dość wysoki standard. Oczywiście najbardziej pożądaną wersją była M3 E30 – według wielu osób, jedno z najlepszych BMW w historii serii 3, oznaczone dodatkową M’ką. E30 M3 oferowała nawet do 238 KM, wyciśniętych z rzędowej czwórki, bez użycia jakiejkolwiek turbiny – radość z jazdy takim samochodem jest niesamowita!

Aż tak źle?

Wracając na ziemię, chciałbym się skupić na rzeczach bardziej prozaicznych – na wrażeniach z jazdy E30; czy jest to samochód wygodny, ekonomiczny, czy też zawodny i nie zasługuje, by o nim nawet myśleć. Najdlużej miałem do czynienia z E30 316i z roku 1990. To samochód z niezbyt silnym motorem 1.6 o mocy 104 KM, bez wspomagania kierownicy oraz bez klimatyzacji – dlatego przyjmę taką wersję, jako mój punkt odniesienia. Nie będę ukrywać, że pierwsze kontakty były dość niezwykłe – konieczność kręcenia kierownicą bez wspomagania w momencie precyzyjnego parkowania nie należy do przyjemności. Ponadto wybieranie się w dłuższe trasy, kiedy temperatura powietrza w cieniu przekracza 30 stopni Celsjusza, gwarantuje dość ciekawe skojarzenia z sauną.

Wysokim osobom raczej polecam podróżowanie na przednich miejscach, gdyż niestety na tylnej kanapie jest dość… hm…. niewygodnie. Miejsca na nogi jest niewiele. Bagażnik należy raczej do średnich – faktem jest, że gdy dobrze zaplanować załadunek, można w nim sporo zmieścić. Jednakże kłopotem jest wysoki próg załadunku – trzeba się zdrowo namęczyć, aby włożyć cięższe bagaże do środka. Wyciszenie samochodu nie jest jego mocną stroną. Z reguły powyżej 120km/h należało albo zwiększyć głośność muzyki, albo lekko zwolnić… albo gnać dalej nie zważając na nic – poza ograniczeniami prędkości (:

 C.d.n.

A w nim: napiszę kilka zdań o tym, jak rzeczywiście wyglądały podróże E30, czy prowadzenie samochodu faktycznie było takie kłopotliwe. No i wspomnę o jeszcze kilku sprawach.

 

Do przeczytania!