Volkswagen zawsze kojarzył się z trochę nudnymi samochodami, aczkolwiek bardzo poprawnymi, takimi którym nie można wiele zarzucić – chociażby jak testowane przez nas dwa egzemplarze: oraz . Środek poprawny, osiągi poprawne, wykonanie poprawne. Nic, jeno siadać za kółkiem i jechać. Do pracy, do domu, do pracy, do domu, na zakupy, do pracy, do domu, a! odebrać dziecko ze szkoły, no znowu do pracy i tak w kółko. Nuuuuuuuuuuda.
No właśnie – zawsze czegoś brakowało. Faktem jest, że VW momentami szalał i dawał nam naprawdę fajne modele (tak, w zasadzie to VAG – a VAG wypuścił sporo udanych wariatów). Golf R32, wersja GTI, Phateon – nie jest źle. Było również wiele klasyków, które pamiętają jeszcze czasy wuja Adolfa i tak trwały one przez dekady, przechodząc zmiany nazw, wyglądu, osiągów – generalnie nie jest źle, ale czegoś ciągle brakuje.
I tak, dzisiaj po naszych ulicach jeździ trochę VW Beetle – potomków słynnego Garbusa. Jest to model, którego niestety dotknęła bolączka VW: nuda i jeszcze raz nuda. Zniknął jakiś urok Garbusa, zniknął ten fajny wygląd trochę niepełnosprawnego, ale dalej radosnego kundelka. Co więcej, w nowym Beetle utarło się, że za kierownicą znajduje się zawsze kobieta. Coś podobnego co się tyczy Opla Tigry czy Nissana Micry.
Aż do teraz – bo oto VW chyba łyknął porcję marihunuany (albo wrócił do ekipy od świetnych reklam GTI – https://www.youtube.com/watch?v=cv157ZIInUk ) no i zrobił coś, co tchnęło odrobinę życie w nudnego i stetryczałego Beetle’a. Uturbione, benzynowe 1.6 TSI generujące aż 552 KM, rozpędzające się od 0 do 100 km/h w 2.1 sekundy, posiadające całkiem kozackie 17” felgi, sporą półkę na książki z tyłu oraz wygląd zabijaki z szemranej knajpy – czyli dokładnie VW Beetle GRC. Specjalna wersja przeznaczona na rajdy, która ma zadebiutować jeszcze w tym miesiącu na zawodach.
Cóż dodać więcej – niezły zapierdzielator! Wielce nam się podoba.
Zdjęcia pochodzą z motortrend.com