Tak, owszem, byłem. Trochę przez przypadek bo akurat wizytowałem w Warszawce i dowiedziałem się kilka dni wcześniej. Event jest fajnym wydarzeniem dla każdego, kto choć trochę interesuje się motoryzacją. A dla kogoś kto uwielbia angielską trójkę każda okazja by ich posłuchać i do tego jeszcze zobaczyć na żywo jest idealna.
Warto wspomnieć, że była to już moja druga wizyta na Verva Street Racing i chyba już ostatnia. Jeden raz całkowicie wystarczy z uwagi na to, że tak naprawdę nie wydarzyło się nic nowego. Widowisko przednie, tego nie przeczę, ale oglądane drugi raz już nie cieszy aż tak bardzo.
Wisienka na torcie
Ostatni punkt programu czyli główne show Clarkson, Hammond & May Live odbyło się z leciutkim opóźnieniem ale zaczęło się typowo: śmiesznie i dość ciekawie. Niestety im dalej tym nie było aż tak bardzo różowo. Znowu powiela się moje odczucie, o którym piszę wyżej: “ale to już było, lalala”.
Najbardziej nie spodobała mi się jedna rzecz: zbyt długi film puszczany na wielkich telebimach. Mimo, że śmieszny to fajnie byłoby go obejrzeć na własnym telewizorze, a nie na wielkim stadionie pełnym ludzi. W tym miejscu powinny się znaleźć kolejne pokazy okraszone komentarzami Jeremiego, Richarda i Maya. A tutaj kilka minut filmu podczas którego dało się już słyszeć pojedyncze gwizdy dobiegające z widowni… Nie tego się spodziewałem.
Żarty, pokazy i główna kawalkada egzotycznych samochodów była jak najbardziej zacna. Ale niecałe 2h, które trwało główne szoł mogło być lepiej spożytkowane.
Bardzo rzadko narzekam na byłych prezenterów TopGear, ale w tym momencie mam powód. Zostanę przy oglądaniu ich ze znajomymi na ekranie telewizora.
A Wy jak oceniacie show? Był ktoś w ogóle?