Historia związana z kupnem
Cała akcja z kupnem 190E zaczęła się od mojego wielkiego napalenia na przepiękne C124, które wyhaczyłem na w Internecie. Godziny patrzenia na fotki, analiza finansów i wreszcie oglądamy auto.
Auto kosztowało dużo bo miało pójść za 36 000 zł. Stan świetny, ale auto już było wstępnie zaklepane (miałem czas do następnego dnia). Cały wieczór myślałem nad sprawą, co tutaj zrobić. Z jednej strony idealna konfiguracja (300E w automacie, ciemny lakier i czarne skóry) a z drugiej wysoka cena. Zresztą sami zobaczcie jaka piękność:
Jednak rozsądek wziął górę nad ślepę pasją – zrezygnowałem. Ale postanowiłem, że szukam fajnej 190-tki do ok 10 tysięcy.
Zacząłem poszukiwania. Dołączyłem do najpopularniejszych grup na Facebook’u, dodałem do ulubionych interesujące mnie parametry wyszukiwania na otomoto.pl oraz śledziłem inne grupy.
Warunki były średnio wyśrubowane, ale jednak sprecyzowane:
- benzyna bez gazu (nawet w przeszłości o czym by było wiadomo),
- automatyczna skrzynia biegów,
- dobry stan techniczny i zero niepokojącej rdzy,
- idealnie ciemny kolor.
Na wyposażeniu jakoś bardzo mi nie zależało – to ma być do przejażdżek, nie o luksusy tutaj chodzi – od tego mam SAABa. Szyby na korbkę nawet wskazane – jeszcze większy klimat.
Tak więc kolejne dni, a nawet tygodnie to codzienne obczajanie ogłoszeń. W między czasie we Wrocławiu wyhaczyłem dwie sensownie sztuki, ale pojechałem je zobaczyć czysto z ciekawości do modelu, nie z zamiarem zakupu. Dlaczego?
Jeden był w cenie śmiesznych 25 000 zł, za dość podstawowe wyposażenie, silnik 1.8 no i ładny stan, przyznaję, ale nie powalający. Drugi, za 10000 zł był biały (kompletnie nie mój gust) ale z silnikiem 2.3. Jednakże stan wizualny pozostawiał wiele do życzenia.
Od samego początku przykuł moją uwagę egzemplarz za 8999 zł i tak za mną krążył po tym otomoto. Po jakimś czasie zdecydowałem się pojechać w weekend do Poznania go zobaczyć. Okazało się, ze jest to naprawdę zacna sztuka i pod względem obranych warunków jak i wyposażenia mi pasował. Zostawiłem zaliczkę, narobiłem zdjęć i skonsultowałem sprawę z bardziej ogarniętymi w Mercedesach osobami.
I tak tydzień później, pojechaliśmy z Rogerem (na , który już został wymieniony na nowsze, bardzo ciekawe auto, ale o tym wkrótce) do Poznania z zamiarem zwiezienia Mercedesa do Wrocławia. Krótka wizyta u magika od wtrysków (przy pierwszej wizycie 190tka źle się zachowywała, gasła i szarpała co mnie zaniepokoiło) utwierdziła mnie, ze warto kupić ten egzemplarz.
Tutaj pierwsze zdjęcie auta już w moim posiadaniu – podróż z Poznania minęła bez żadnych problemów. Po stronie Mercedesa, bo SAAB, jakby przeczuwał co się dzieje i wpadł w zazdrość w drodze do stolicy Wielkopolski – zaświecił check engine po raz pierwszy od 2 lat (które mijały tego właśnie dnia) jak go mamy. Okazało się, że błąd wywalił katalizator, ale nic takiego się nie stało bo auto jeździ do teraz normalnie, a kontrolka zgasła krótko po tej podróży.
Oswajamy się
Jazda Mercedesem to wielka przyjemność, ale nie jest tak komfortowy (czyt. miękki) jak W124, którego miałem. Wigoru mu nie brakuje mimo tylko 122 KM, biegi zrzuca i wrzuca sprawnie i nie jest zawalidrogą. Co prawda nie jest tak cichy jak SAAB, więc na dłuższe trasy może męczyć, ale to już nieco zniwelowałem przez założenie nowych opon letnich – te, na których go kupiłem były już mega stare.
Pierwsze naprawy za nami – wymiana oleju i filtrów, teraz dzieje się wiszący tłumik, zdekompletowane osłony przednich tarczy i przerdzewiałe przewody hamulcowe z tyłu.
Ogólnie Merc jest w naprawdę dobrym stanie i wiele nie trzeba ogarniać. We wnętrzu to praktycznie tylko złamana kratka nawiewiu i elektryczne sterowanie lusterka pasażera – oba już naprawione.
Więcej czasu wymaga ogarnięcie audio. Co prawda zdążyłem już wymienić radio, bo te z którym kupiłem auto było zawieszone i nie szło go odblokować, to po uruchomieniu nowego (oczywiście klasyczne Mercedesa!) działa cały jeden głośnik z tyłu. Widać rzeźbę poprzednich właścicieli, ale wszystko do ogarnięcia z czasem.
No i tutaj pojawia się kwestia, dlaczego, poza ceną zakupu, zdecydowałem się na zakup auta tańszego w nieidealnym stanie. Takie auto ma jeszcze większy urok, zawsze można coś w nim poprawić, co sprawia wielką przyjemność.
Sami zobaczcie jak to dzieło Bruno Sacca się prezentuje. Czysta niemiecka forma:
Z auta jestem bardzo zadowolony, kupiłem go z pasji i z tego się cieszę. Auto już od pierwszego dnia garażuję, bo jestem zdania, że jeżeli decydujemy się na takie auto, to naprawdę szkoda by stało na dworze i przyjmowało na siebie cały ten syf i deszcz. No i hodowało korozję…
PS: lata ‘80 w radio, słoneczko świeci przez szyberdach i gęba się cieszy!
Już wkrótce więcej o tym zacnym pojeździe. Udanej majówki!