O tym, że nie lubię diesli zdążyliście się już dowiedzieć z mojego posta o motoryzacyjnym hejcie. Wspomniałem tam o luksusowwych samochodach z wielkimi silnikami wysokoprężnymi. Jaka tu logika?

I tak sobie patrzę dzisiaj na wiadomości ze świata, a tu Bentley zaprezentował swoje oczko w głowie Bentaygę, w wersji Diesel. Nosz k… . Chwali się przy tym, że jest to najszybszy SUV z silnikiem diesla.

Świetnie, naprawdę super. Ale czy nie głupio bym wyglądał podjeżdżając autem za min 700 000 zł na stację pod dystrybutor z oznaczeniem ON? Gorzej tylko by było jakbym podpinał “nalewak” pod dodatkowy zawór gdzieś w dole zderzaka. Chociaż dla mnie to w obu przypadkach to porażka.

Serio, czy nie oczywisty jest wybór między ropniakiem (nawet w wersji V8), a pięknie brzmiącą W12-stką?

Poza tym, diesel w Bentley’u? Rly?