I mamy powtórkę z historii. Znowu Mercedes dał nam małą S-klasę w postaci wyjściowej C-klasy. Samochód a jakże bardzo elegancki i po prostu atrakcyjny. Niby wszystko super-ładnie-pięknie…
Tylko dlaczego inwencja twórcza designerów jest ostatnio niekiedy tak słaba. Dla marki o tak potężnych możliwościach każdy model powinien wyglądać inaczej, wyróżniać się. A tutaj “niespodzianka” (a raczej jej brak patrząc też na działalność innych producentów) – kolejny model, który wygląda jak pozostałe.
Gdyby nie nagłówek informacji prasowej to bym się pomylił. A przecież rozpoznaję poszczególne modele już od małego…
Trochę o samym Mercedesie. Jest troszkę większy od modelu CLA i z założenia od niego o wiele bardziej elegancki. Widać to po wnętrzu, które wygląda świetnie, jak na Mercedesy aktualnych generacji przystało.
Nie obeszło się bez ekologii. Nową C klasę wyposażono m.in. w układ hybrydowy o nazwie C300. Stanowi go 4-clindrowy diesel o mocy 204 KM oraz silnik elektryczny o mocy 27 KM. Całość wg zapewnień producenta ma spalać 3.9 l/100, w trybie mieszanym. Ciężko sobie to wyobrazić w naszych polskich warunkach. Może na niemieckiej autostradzie przy stałych 100 km/h z wyłączonym ogrzewaniem/klimatyzacją i wszelką elektryką oraz bez świateł.
Tylko pytanie czy ktoś kto wydaje grube dziesiątki tysięcy euro na taki samochód musi aż tak oszczędzać?