Minęło już kilka miesięcy odkąd Merc pojawił się w moim życiu. Potrafi spłatać figla, zachowywać się brzydko, ale równocześnie dostarcza niezwykle dużo radości kiedy płynie dostojnie po autostradzie czy mało krętej drodze.
Nie jest to samochód do szybkiego pokonywania zakrętów, no chyba że mocno trzymacie się uchwytu w drzwiach. Swoje zalety pokazuje na prawym (nie lubi szybkiej jazdy) pasie autostrady przy prędkości przelotowej 110-120 km/h. Wtedy czuje się jak ryba w wodzie i wręcz usypia pasażerów swoją wygodą.
Ale jak przystało na 30-letniego youngtimera potrafi pomarudzić. Problemy z zapalaniem czy gasnący silnik to niestety codzienność, ale z pewnością jest lepiej niż podczas pierwszych jazd. Auto się po prostu “rozjeździło” po długim staniu.
Okres zimowy mi na szczęście nie przeszkadza bo niesłychanym fartem trafiło mi się miejsce w garażu podziemnym więc pierwsze naprawy już za mną.
Aktualnie Merc stoi u mechanika i czeka na małe podleczenie swoich głównych bolączek. Oczywiście zdam pełną relację z napraw i po zamontowaniu dodatkowych listem progowych przedstawię pełną sesję zdjęciową.
Póki co taka mała fotka z pobliskiego Mietkowa w pewien słoneczny grudniowy weekend.