Oto i on – samochód, który bardzo lubimy, ale mało o tym wspominaliśmy – Mercedes CLS oczywiście w jedynej słusznej wersji – 63 AMG. Niemiecki producent postanowił nieco odświeżyć ten awangardowy model upodabniając go bardziej do innych modeli. A w szczególności nieco spokojniejszej klasy E.
Przód auta bezpośrednio nawiązuje do wspomnianego Mercedesa E. Z jednej strony to duży plus bo wygląda świetnie, ale zostawia malutki niedosyt. Czemu konkretne modele muszą by tak podobne do innych. CLS to auto, już od pierwszej generacji, które posiada własny styl i niesamowity charakter. Powinno być poniekąd outsiderem w wyglądzie. Nie narzekamy na nowy model, ale jednak poprzednik miał coś więcej ze wspomnianego outsidera.
Wnętrze to dalej świetnej jakości materiały plus nieco odświeżone detale i grafika zegarów. Największym mankamentem tego auta to ograniczona ilość miejsca na tylnej kanapie. Mi by to nie przeszkadzało – i tak bym ten samochód cały czas prowadził… Wszak też nie jest to auto do bycia wożonym. W tym zadaniu spełni się znakomicie klasa S, albo już chociaż E.
Restyling dotyczy naturalnie nie tylko wersji AMG, ale i bardziej “plebejskich” odmian modelu CLS. Nas jednak interesuje tylko AMG z mocą 550 KM lub 577 KM w wersji S. Jeżeli to Ci nie wystarcza zgłoś się do Brabusa – oni bez problemu dadzą Ci 850 KM (czytaj więcej ).
Pozostaje nam zaprezentować Wam nową wersję i czekać na jej oficjalną premierę w Polsce…
Źródło: autoblog.com