Motoryzacja to również gadżety oraz różnego rodzaju urządzenia i akcesoria. Dlatego też rozpoczynam nową serię na blogu motoryzacyjnym motoss.pl – na pierwszy rzut test nawigacji samochodowej. Dzięki uprzejmości firmy MiTAC otrzymałem możliwość przetestowania ich produktu czyli nawigacji Mio Spirit 7500 LM.
Póki co urządzenia nie miałem okazji wypróbować na dłużej trasie, ani na takiej, na której rzeczywiście bym go potrzebował, ale pierwsze kilometry z nawigacją mam za sobą.
Pierwsze wrażenie i montaż
Zabieramy się za odpakowywanie pudełka. W zestawie standard – nawigacja, uchwyt, kabel zasilający do gniazda zapalniczki, płyta z oprogramowaniem oraz trochę papierów.
Samo urządzenie prezentuje się dobrze, ma ciekawy kolor i co najważniejsze duży 5-calowy ekran. Miałem już do czynienia z mniejszą nawigacją i nie ma nic gorszego niż mały ekranik, na którym po rzuceniu tylko okiem podczas jazdy nic nie widać. Nawigacja musi być czytelnia, a ekran przynajmniej 5-calowy.
Uchwyt również jest dość duży i wydaje się masywny. Przyznam, że mocowanie samej nawigacji w uchwycie, a mówiąc precyzyjniej jej wyjmowanie z niego mogłoby być łatwiejsze. Również mocowanie uchwytu do szyby mogłoby być zgrabniejsze, ale trzeba przyznać, że jak zaskoczy to trzyma konkretnie!
Tutaj nie mogę nie pozwolić sobie na wytknięcie konstrukcyjnego minusa – gniazdo zasilające w nawigacji umieszczone jest z lewej strony boku urządzenia. OK, ale jak umieszczam nawigację przy lewym słupku, a nie na środku szyby (tak mi wygodniej, nie mam zasłoniętego środka szyby) to pojawia się problem bo urządzenie muszę od ów słupka odsunąć.
Jako, że nienawidzę kabli (pewnie jak większość ludzi) już wymyśliłem inne podłączenie w Saabie. Korzystam z przedłużacza USB i gniazda z podłokotnikiem. Przewód udało mi się zgrabnie ukryć w szparach deski rozdzielczej a złączkę przedłużacza i kabla zasilającego w “jamie” bezpieczników. Muszę tylko wymienić kabel na zgięty pod kątem 90st i będzie git. Co prawda taką końcówkę ma oryginalny kabel, ale widzicie, musiałem zakombinować!
Pierwsze uruchomienie
Krótka zabawa z nawigacją wystarczy by sprawnie się nią posługiwać. Małym zaskoczeniem był dla mnie dołączony, schowany w nawigacji rysik, który ułatwia “klikanie” w opcjach system. Ekran ma inną charakterystykę niż smartfon i nie jest tak wrażliwy, ale to akurat domena każdej nawigacji – po prostu do czego innego jest to urządzenie.
Na plus łatwe zapisywanie ulubionych miejsc oraz prostota całości systemu. Na pierwszy rzut oka może wydawać się nieco ubogi, ale wg mnie to właśnie jego zaleta – ma to czego potrzeba.
Pierwsze kilometry
Chrzest bojowy Mio przeszła w jeździe po Wrocławiu. Prowadziła dobrze dopóki nie okazało się, ze z powodu wystawy psów droga przy Stadionie Olimpijskim jest zamknięta. Nie wina nawigacji i dość szybko przeliczyła trasę.
Poza miastem (na trasie znanej na pamięć, więc w nawigację aż tak się nie wpatrywałem) sprawowała się dobrze. Na autostradzie bardzo przydatny jest asystent pasa ruchu, który w bardzo czytelny sposób pokazuje którym zjazdem zjechać i jaki pas zająć. Co ciekawe pokazuje klarownie jazdę na wprost nawet gdy dojeżdżamy do zjazdu, ale mamy z niego nie korzystać.
Pierwsza ocena
Szybka analiza porównywarek mówi o cenie ok 450 zł za wersję z mapami całej Europy (takową posiadam). Co ważne z dożywotnią aktualizacją map (mega ważne no bo co nam po nawigacji ze starą mapą :D). Jak na taką ofertę to naprawdę nie jest źle. Za niewygórowane pieniądze otrzymujemy urządzenie kompetentne, bez niepotrzebnych bajerów.
O szczegółach możecie poczytać sobie na oficjalnej stronie.
To tyle na razie, ale spokojnie mam w planach dłuższy wyjazd w mniej znane trasy więc na pewno zdam relację z działania nawigacji w akcji! O i nawet na koniec się zrymowało.