Dla nas, mieszkańców cywilizowanej Europy, to swego rodzaju egzotyka i mamy różne wyobrażenia o tym niejako zamkniętym, komunistycznym i sterowanym państwie. Ale wystarczy tam pojechać, niesamowicie poszerzyć swój światopogląd i przekonać się, że aż tak egzotycznie tam nie jest.
Byłem praktycznie tylko w wielkich metropoliach – Pekinie, Qingdao i Szanghaju. Aglomeracje potężne, szczególnie Szanghaj, ale przemieszanie po nich dzięki rozbudowanej sieci metra nie było aż takim wyzwaniem. Oczywiście wyobrażenie na temat tłumów i masy ludzi się potwierdziło – na ulicy czy w metrze zdarzały się sytuacje, że trzeba było się przeciskać.
Plan podróży był następujący: samolotem do Pekinu, zwiedzanie (z Murem Chińskim na czele), podróż wynajętym autem do Qingdao (tam biznesy), podróż dalsza autem do Szanghaju i tam biznesy ze zwiedzaniem. Niestety (a może jak później przeczytacie na szczęście) nie mając chińskiego prawa jazdy nie możecie prowadzić w Chinach auta. Także zostały nam samoloty i transport przez firmy, w których wraz z kuzynem robiliśmy biznesy.
Jak wygląda ruch w Chinach?
A dlaczego, spytacie, cieszę się, że nie zwiedziliśmy sobie Chin samochodem? Ano dlatego, że pomimo faktu, że po europejskich drogach przejechałem już w swoim życiu dziesiątki tysięcy kilometrów, jeżdżąc po Chinach bałbym się o swoje i kuzyna życie. Bałbym się niespodziewanych manewrów, dziwnych zasad, niezrozumiałych znaków (naturalnie tutaj to sprawa oczywista – nie znam mandaryńskiego).
Oto kilka przykładów jak bardzo ruch w Chinach różni się od tego w “cywilizowanej” Polsce:
- nie patrzy się na innych użytkowników drogi – jeśli masz dobry samochód to masz pierwszeństwo,
- pieszy na pasach na zielonym świetle to sprawa umowna, auta i tak jadą i wcale się nie zatrzymują by go przepuścić – potrafią przejechać kilka centymetrów od pieszego,
- trąbienie jest na porządku dziennym – sygnał dźwiękowy służy do przekazania informacji, że jedziemy – w nocy tak jest z długimi,
- na drogach pozamiejskich dwu lub trzypasmowych nie obowiązują zasady pasów wolniejszych i szybszych – raz lewym pasem jedzie ciężarówka (mimo prawego pasa wolnego) i nie zjedzie, innym razem zjedzie (naturalnie bez kierunkowskazu),
- miliony skuterów pędzących milion km na godzinę – całkowicie niesłyszalnych z uwagi na to, że są elektryczne,
Czy jeżdżą Chińczycy?
Dlatego, że auta w Chinach są dostępne masowo dopiero od ok 10-15 lat a tak naprawdę największy boom notowany jest w ostatnich latach po ulicach jeżdżą raczej nowsze samochody. Chyba najpopularniejszą marką jest Volkswagen wraz z siostrzanym Audi. Do tego przewijające się BMW i różnej maści chińskie wynalazki, które są najczęściej kopiami europejskich produkcji. Auta japońskie? Tak, jest ich trochę, ale Niemcy zbijają w Chinach największą kasę.
Najciekawsze jest to jakie modele jeżdżą po ulicach tego kraju. Zacznijmy od Volkswagena. Nie są to Polo, Golf czy Passat. Najpopularniejszy jest, fakt, Passat, ale w wersji chińskiej. Nieco różniący się od naszego, trochę skromniejszy z wyglądu. Europejski Passat jest dostępny w chinach, ale pod nazwą Magotan i nie było go zbyt często widać na ulicach miast. Audi? A4 i A6, ale w wersjach przedłużanych co jest o dziwo, zważywszy na średni wzrost tego narodu, bardzo ważne w Chinach. Podobnie jest z np. z BMW serii 3 najnowszej generacji. Do tego w aucie ma być pełno bajerów i wszystko cacy.
Nierzadko można było też spotkać auta luksusowe. Oto Audi R8 zaparkowane w na ulicach Pekinu:
A tutaj 911 wpisujące się w niesamowity kontrast pokazujący jakie są Chiny – zdjęcie zrobione na ulicy restauracyjnej tuż przed wejściem do jednej z nich:
Wszystkie te auta są produkowane w Chinach i pod względem jakości dostosowane do tego runku. Rynku o wymaganiach o wiele niższych niż europejski konsument. Przekonałem się o tym, po przejażdżce kilkoma autami wyprodukowanymi właśnie na rynek Chiński. Chociażby BMW X6, w którym naprawdę dało się odczuć oszczędzanie na materiałach wykończeniowych.
A co z chińskimi “autorskimi” konstrukcjami. Miałem okazję spotkać kilka takich tworów. Jest to niesamowite jak podrabiają znane nam modele. Niekiedy naprawdę dobrze, a innym razem wręcz strasznie. Poniżej dwa takie przykłady przedstawiające takie cacka. Myślę, że sami łatwo rozpoznacie jakim autem inspirowany jest dany model:
A na deser taki oto cukiereczek:
Czy polecam wycieczkę do Chin?
Tak, aby zobaczyć jak wygląda ten niesamowicie rozwijający się kraj. Kraj, którego mieszkańcy nie do końca radzą sobie z tym gwałtownym postępem. Miasta, które potrafią być bardzo okazałe dzięki piętrzącym się wieżowcom, ale równoległe będące brudne i już zaniedbane.
A czy pojechałbym tam raz jeszcze? Musiałbym się długo zastanowić czy chcę pakować się w ten Sajgon… yyy Szanghaj…
PS: na zakończenie zdjęcie chińskiego busika, którym łącznie w 15 osób jechaliśmy na Mur Chiński, i w którym to busiku mieliśmy po drodze nawet niegroźną stłuczkę – ot, żeby w pełni zaznać chińskiej kultury jazdy.
PS 2: A jak wygląda zwiedzanie muru chińskiego widzicie w okładce posta na samej górze…